Są znaki zakazu, stoją bramownice, a i tak co jakiś czas dochodzi do wstrzymania ruchu pod wiaduktem łukowskim. Powód? Kierowcy tirów, którzy ignorują jedno i drugie, a potem klinują się pod wiaduktem.
– Od remontu zdarzyło się tak dwa razy – mówi naczelnik wydziału dróg Wojciech Cylwik. – Pierwszy zdarzenie miało miejsce od strony ulicy Łukowskiej. Jadąca w kierunku miasta koparka zaczepiła o stalowy ogranicznik, a ostatnio kierowca tira jadący od strony ulicy Ziuty Buczyńskiej zignorował bramownicę i wjechał z nią pod wiadukt – uszczegóławia. – Pierwsza bramownica została przywrócona z ubezpieczenia sprawcy i z drugą będzie tak samo. Zlecenie zostało wystawione – dodaje Cylwik.
Takie „zaklinowanie” to nie tylko uszkodzenie swojego auta, ale także dodatkowa praca dla służb porządkowych.
– Zaangażowana jest policja, bo musi zatrzymać i przekierować ruch i straż pożarna, bo może dojść do wycieku, w zależności od tego co taki kierowca wiezie. Jeśli do zdarzenia dojdzie w nocy to jest to mały problem, ale w dzień korkuje się duża część miasta – wyjaśnia naczelnik.
W skrajnych wypadkach brak wyobraźni kierowców ciężarówek może naruszyć konstrukcję wiaduktu i spowodować zagrożenia dla ruchu pociągów. Aby zmniejszyć ryzyko takich zdarzeń miasto wprowadzi dodatkowe oznakowanie, które pojawi się na sygnalizatorach przed wiaduktem.
Zdjęcie mostu jeszcze sprzed remontu. Teraz zarówno pod jednym jak i pod drugim mostem nie można przejść bezpiecznie. Mam na myśli dni, kiedy pada deszcz, a błoto spod kół rozpędzonych samochodów przelewa się i rozpryskuje miedzy żółtymi barierkami na przechodniów. Już niejednokrotnie byłam świadkiem i niestety uczestnikiem takiej sytuacji.
Lepsza była stara blacha zwięczona szyną, chlapało na blachę. A to żółte coś to ładnie wyglądało tylko po założeniu, to dobre do okalania przystanków autobusowych.
Wspomnienie o ulicy P Ziuty Buczyńskiej czyżby to ta Pani która uczyła nas rytmiki w Domu Kultury na Pułaskiego a i do zespołu Podlasia też należałam lata 60 -te .Miło uszłyszeć .
Przejscie pod mostem przy Partyzantow to tragedia jak idzie sie z dzieckiem w wozku , dotyczy to pedzacych z gorki pod most rowrzystow.Przejscie jest b.waskie i rowerzysta uwazam ze powinien zejsc na odcinku mostu z roweru.Nie ma zadnego znaku zakazujacego.Idac z niemowlakiem modle sie zeby taki rowerzysta nie wjevhal mi w wozek a czesto jeszcze trzeba minac sie z osoba idaca pieszo z przecownej strony.
Może Pan Długosz to przeczyta? Albo Pan Fałdowski.
O ile pamiętam jest zakaz jazdy rowerem po chodniku
a policja śpi…