18. lutego Ogólnopolskie Stowarzyszenie Internowanych i Represjonowanych z siedzibą w Siedlcach wystosowało do Lecha Wałęsy pismo, aby ten dobrowolnie zwrócił jak twierdzą, „bezpodstawnie przyjętą Nagrodę Nobla”.

– Już dawno mieliśmy taki zamiar, ponieważ Wałęsa nigdy się nie zainteresował ludźmi z Solidarności, którzy siedzieli w więzieniu, byli bici i którzy obecnie żyją w bardzo trudnych warunkach – mówi Janusz Olewiński, przewodniczący stowarzyszenia. – Wałęsa jako prezydent był przy rozwiązywaniu SB, a te służby były uposażone we wręcz nieprzyzwoite przywileje jak emerytury, a także ogromne odprawy. Natomiast dla naszego środowiska nic nie zrobił i to są fakty – dodaje.

Jak przyznaje Olewiński materiały, które się ostatnio ukazały postawiły kropkę nad „i”. I już nie było sensu dłużej czekać.

– Wałęsa nie pomagał ludziom, którzy go wspierali. Wielokrotnie zwracano się do niego o pomoc kiedy był prezydentem. Nie chciał rozmawiać, nie chciał słuchać, twierdził wręcz, że nie ma takiego problemu – tłumaczy przewodniczący. – Chcemy, aby zwrócił pieniądze, które dostał jako laureat nagrody i które my przeznaczymy dla osób prześladowanych, którzy utracili mienie, zdrowie, którym zniszczono kariery. Którzy nie mają pomocy, a jest ich nawet około tysiąca – dodaje.

Przewodniczący nie liczy, że ten list coś zmieni, ale ma nadzieję, że cała sytuacja spowoduje, że rozliczanie z przeszłością będzie szło w dobrym kierunku.

– Myślę, że takich dokumentów jak te ujawnione w domu Czesława Kiszczaka jest dużo i to na pewno także w środowisku lokalnym. Dzięki nim można kogoś „trzymać” i nim kierować. Do tej pory nie usłyszeliśmy „przepraszam” nawet od tych, którym udowodniono współpracę z bezpieką. Czas to zmienić – tłumaczy.