Wyglądają mało estetycznie, są łupem złodziei, a ich uzupełnianie nie jest tanie – barierki ochronne pod wiaduktami „łukowskim” i „garwolińskim” aż proszą się o zainteresowanie.
– Brzydko to wygląda. Nie jest ani estetyczne ani praktyczne – mówi kobieta przechodząca pod wiaduktem „łukowskim”. – Te płyty są wiecznie brudne i cały czas iluś brakuje. Miały chronić nas przed ochlapaniem błotem, ale jak ich nie ma to jak mają chronić? – pyta.
Wymiana jednej płyty wypełnionej poliwęglanem zamontowanej w barierkach ochronnych pod dwoma siedleckimi wiaduktami kosztuje 124 złote.
– Póki co, tablice z pleksi były wymieniane w ramach gwarancji i rękojmi, ale niestety za część musimy już ponosić odpłatność – przyznaje Dariusz Dybciak, rzecznik prasowy siedleckiego urzędu miasta. – Zastanawiamy się co zrobić z obecną sytuacją, bo i mieszkańcy nie są zadowoleni i my ponosimy dodatkowe koszty – przyznaje.
W tej chwili pod samym wiaduktem „łukowskim” brakuje 16 płyt. Zapewne stały się łupem złodziei.
– Z tego co wiemy, elementy te mogą trafiać do altanek letniskowych czy przydomowych szklarni – mówi Dybciak i dodaje, że władze Siedlec zastanawiają się jak zaradzić tej sytuacji. – Być może zdecydujemy się na oznakowanie płyt tak, by ewentualny złodziej nie pokusił się o nie.
ani ładne ani praktyczne – poprzedni "murek" pod garwolińskim był o wiele skuteczniejszy w chronieniu przed ochlapaniem – obecny płotek nawet ze wszystkimi płytami w komplecie dalej jest "ażurowy"….
Co zrobić? Zamontować poprzedni! Na cholerę znakować płyty, które nie zdają egzaminu? Pod barierami, po butach samochody chlapią błotem, między płytami "ażurowymi" też. Także od stóp do głowy człowiek jest schlapany. W te ostatnio, deszczowe dni mógłby się pod mostami przespacerować ten, który to gówno zaprojektował!