Makabryczne zdarzenie w Siedlcach. W sylwestrową noc ktoś w bestialski sposób zamordował bezdomnego kota. „Luckowi” przyczepiono do głowy petardę. Raca wybuchła i zabiła zwierzaka.

Stało się to w okolicy bloku przy Wyszyńskiego. „Lucek” był jednym z tzw. bezdomniaków, którymi zajmują się społeczne opiekunki. Drugi kot, tego samego wieczora, cudem uniknął śmierci. Ktoś oblał go łatwopalną substancją, ale nie zdążył podpalić.

– Kiedy zobaczyłam co się stało, nie mogłam powstrzymać płaczu. Okropne. „Lucek” był bardzo ufny, mruczał, łasił się do ludzi – opowiada ze łzami w oczach opiekunka kotów p. Iza. – Musiał potwornie cierpieć. Jaki człowiek znęca się nad bezbronnym zwierzęciem? I to w tak bestialski sposób? – pyta.

Kobieta od lat opiekuje się bezdomnymi kotami z osiedla Młynarska. Przy bloku Wyszyńskiego zwierzaki mają domek postawiony przez PEC.

– Osoba lub osoby, które to zrobiły powinny ponieść karę. Jak tak można? – pyta Urszula Knap z węgrowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. – Ci ludzie najpierw złożyli sobie życzenia, a potem wyszli zamordować bezbronne stworzenia? A może najpierw znęcali się nad kotem, a potem jak gdyby nigdy nic życzyli sobie szczęśliwego roku?

Opiekunki są wstrząśnięte tym co się stało w sylwestrową noc, ale dodają też, że na tym osiedlu, wielokrotnie były świadkami agresji wobec bezdomnych kotów. Do misek wlewano paliwo, wodą zalewano domek.

– Nawet wczoraj, kiedy „Lucek” leżał już w worku, jakiś mężczyzna podszedł tu i zaczął kopać jego zwłoki. Zabrałam je i uciekłam. Potem ktoś inny groził spaleniem domku – opowiada p. Iza.

Kobieta przyznaje, że boi się nie tylko o życie zwierząt, ale i o siebie. Z obawy przed atakami, przychodzi do kotów tylko w dzień. Po tym co stało się 31. grudnia, szuka dla bezdomniaków domów tymczasowych lub osób, które je zaadoptują.

O sprawie powiadomiono policję.

Znęcanie nad zwierzętami jest przestępstwem zagrożonym karą pozbawienia wolności do lat. 3. Jeśli było to działanie ze szczególnym okrucieństwem kara może wynieść do lat 5.