SPIN

Koszykarze przegrali po bardzo nerwowej końcówce

redakcja niedziela, 6 listopada 2016, 23:03 Sport

SKK Siedlce uległ na własnym parkiecie Spójni Stargard Szczeciński 74:75 (18:28, 20:17, 19:16, 17:14). Spójnia to drużyna, która w tym sezonie nie odniosła żadnej porażki. Siedlczanie mogli popsuć te statystyki, ale w ostatnich 15 sekundach zabrakło zimnej głowy.

Pierwsza kwarta zaczęła się zgodnie z przewidywaniami – obie drużyny szybko zdobyły pierwsze punkty, ale po 3 minutach to goście prowadzili (6:12). SKK szybko zbliżyło się do Spójni (16:17) by potem odskoczyć (18:28).

skk-spojnia02
Kolejne 10 minut to przede wszystkim pogoń gospodarzy za wiceliderem tabeli. Przewaga Spójni wynosiła minimum 8 oczek. Dopiero na cztery sekundy przed końcem kwarty celna „trójka” świetnie punktującego w tym spotkaniu Rafała Króla zmniejszyła różnicę do 7 puntów z 35:45 na 38:45.

Rafał Rajewicz

Przegraliśmy jednym punktem, szkoda. W meczu liczyła się każda akcja i niestety Spójnia zdobyła o ten jedne punkt więcej. Rywale przed tym meczem mieli siedem zwycięstw, teraz mają już osiem. Naprawdę szkoda, bo takie mecze bardzo liczą się w tabeli, a szczególnie jak wygrywa się z mocną drużyną. Możemy się cieszyć z tego, że podejmujemy walkę z drużyną z wysokiego miejsca, więc optymistycznie patrzymy w przyszłość.
Koszykówka to gra szczegółów, w czwartej kwarcie poprawiliśmy błędy w obronie, które popełnialiśmy przez wcześniejsze odsłony. I myślę, że mieliśmy trochę pecha, troszkę zabrakło szczęścia.

Po przerwie SKK stał się nieco bardziej aktywny, a szczęścia brakowało Spójni. Goście kilkukrotnie tracili piłki, mieli więcej niecelnych rzutów.   Ostatecznie siedlczanie schodzili z parkietu tracąc cztery punkty (57:61), ale różnica mogła być mniejsza, gdyby SKK zbierał piłki jakie mu się trafiały.

skk-spojnia03
Ostatnia odsłona meczu to gra nerwów. Spójnia zaczęła od dwóch celnych osobistych po faulu Rajewicza (57:63), ale palcem pogroził jej Rafał Król, który w ciągu 41 sekund zdobył 6 punktów rzucając dwie „trójki” i doprowadzając do remisu (63:63). SKK poczuł pewność siebie. Do rzuconych „trójek” Damian Szymczak dołożył „dwójkę” i Siedlce po raz pierwszy wyszły na prowadzenie (65:63). Niecałe 3 minuty przed końcem meczu emocje były ogromne. Dzięki „trójce” Marcina Pawłuckiego SKK wyszedł na prowadzenie 74:71, ale Spójnia szybko dorzuciła 2 oczka. Gdyby przy wyniku 74:73 siedlczanie walczyli o każdą piłkę pewnie mogliby cieszyć się ze zwycięstwa. Podopieczni Teohara Mollova mogli pokusić się o zebranie przynajmniej dwóch z czterech piłek (jedną zebrał Szymczak) co dałoby szansę na kolejne punkty. Tak się nie stało. 11 sekund przed końcowym sygnałem tę niemoc wykorzystali goście ustanawiając wynik na 74:75 a potem utrzymali go faulując gospodarzy.

Teohar Mollov, trener SKK

Przyjechał faworyt, który nie przegrał jeszcze w tym sezonie meczu. Chcieliśmy podjąć rękawice i podjęliśmy, no niestety w końcówkach oprócz talentu i siły potrzeba też trochę szczęścia i my go chyba dzisiaj nie mieliśmy.
Druga kwarta była niezła, w trzeciej zaczęliśmy odrabiać, w czwartej wyszliśmy na prowadzenie i myśleliśmy, że się uda. Niestety.
Przy takim wyniku mogę powiedzieć tylko, że żal jest szansy. Mogę to porównać trochę do wyborów, walczyliśmy, przegraliśmy jednym punktem procentowym, wszystkim dziękujemy, ale nie jesteśmy w rządzie. Niestety tu liczą się tylko wygrane, walczyliśmy, ale to nie ma znaczenia, bo to rywale zgarniają dwa punkty. Oczywiście nie mamy co załamywać rąk, bo pokazaliśmy, że potrafimy zagrozić drużynom z czołówki.

skk-spojnia04
SKK nie można odmówić waleczności i umiejętności wychodzenia z trudnych sytuacji, ale czas najwyższy, aby zaczęli traktować zbiórki jak szansę na zdobycie punktów. Dzisiaj przy 41 zbiórkach Spójni, SKK miało ich 26.

Punkty: Rafał Król 20, Marcin Pławucki 14, Rafał Sobiło 13, Rafał Rajewicz 12, Damian Szymczak 6, Kamil Czosnowski 5, Aaron Weres 4.

Dodaj komentarz

Czy wyrażasz zgodę na udostępnienie swoich danych zgodnie z Polityką prywatności oraz akceptujesz regulamin dodawania komentarzy?